16 sierpnia 2006

Niedugo miną dwa miesiące a ja wciąż pamiętam. Wrzesień niebawem dotknie mnie swymi zimnym,i dłońmi. Boję się okrutnie się boję. Najbardziej tego ze kiedys zwariuje, ale przeciez to niemozliwe?Kazdy dzien jest zmaganiem sie z tymi okropnymi myslami. Czasami bywa spokojniej bez paniki , czasami tam wewqnatrz dzieja sie takie dziwne rzseczy ze sie ich boje. Nic mi nie jest, powtarzam ciagle w głowie. Znudzona fraza. Nienawidzę jej.
Niby sie polepszyło. Wychodze sama z domu z psem i nawert mama nie musi patrzeć prze okno. Penie ze się boję ale staram sie nad tym panować. Wkurw na ten lęk pomaga najbardziej. Bo niby dlaczego miałoby mi się cos stac?przeciez jak siedze w domu z mama to ona i tak zajmuje sie swoimi sprawami, ja swoimi, kazda zaszyta w swoim pokoju. Ale mimo to jak zostaje sama na chwile, to mysli te nie pozwalaja mi funkcjonowac tak samo jak wtedy gdy ma swaidomosc ze ktos jest obok. Ktos kogo moge zlapac za reke.
Najbardziej boje sie tego ze na terapii nie bedzie kogos, kogo nie bede sie bala i bede go mogla zlapac za reke, "tak w razie w". Boje sie ze mnie zlapie i zanim grzes dojedzie z gdanska zwariuje tam z tego bolu psychicznego. Ale grzes mowi ze przeciez oni musza miec tam takie techniki ze w mig pozwoli mi to zapomiec o lęku i o tym ze jesteM, tam bez nich. A moze poznam tam kogos przy kim bede sie czula bezpieczna?i wytrwam ten miesiac a pozniej obronie sie spokojnie i wreoce do pracy. Znjde jakas druga i bede z siebie dumna?bede pracowac bez ustanku az w koncu zapomne ze sie bałam, ale na razie tak bardzo sie boje...