30 września 2006

Przykazania nerwicowca

W tym poście przedstawiam pierwsze trzy hasła jakie mają mi przyświecać podczas terapii. Ciężko się wdraża je w życie, szczególnie jeśli się ma "opornych" bliskich, ale przynajmniej mi to pomaga zrozumieć pewne sprawy.

1. Mów to co naprawdę czujesz
2. Nie rób z bliskich współodpowiedzialnych za Twoje problemy. Nie każ im rozumieć Twoich zaburzeń
3. Ustal granicę swojej niezależności

CDN...

26 września 2006

going out

jesli chodzi o wychodzenie to ja sie "narażam" juz od jakiegos czasu, tzn wychodze sama, probuje isc dalej niz poprzedniego dnia, a jak wychodze z kims to staram sie oddalac jak najdalej potrafie. i to jest ok, to mi ppmaga, ale moj umysl jest tak sprytny ze nie da sie w ten sposob oszukac, dokladnie wiem kiedy mnie to moze złapac i unikam takich sytuacji. to okropne wiem. wiem równiez ze musze sobie sama z tym poradzic. a leczenie?owszem podjełam, bylam juz u kilku specjalistów. w rezultacie nauczyłam sie to jako tako tolerowac w sobie i juz nie uwazam ze zwariowalam , jak to bylo na poczatku. tyle mi pomoglo. teraz zaczynam nowa terapie z bardzo mila babka, czuje ze to w koncu wlasnie to. tym bardziejn ze jako jedyna z nielicznych postawila ultimatum - rok leczenia, a to dla mnie duzo znaczy, jakis okreslony czas podczas ktorego bede sie sprawdzac.wczesniej zaczynałam i nie konczylam bo nie rozumialam ,ze nawet jak poczuje sie lepiej to nie nalezy przerywac terapii. wiecej tego bledu nie popelnie. a tabletki - ni dziekuje, mam niemile doswiadczenia i panicznie sie ich boje. pozdrawiam

Cholerna nerwica

Wiem, ze należy o tym nie myślec, ze nie nalezy z tym walczyc, bo wtedy im bardziej tego nie chce, tym szybciej tego doświadczam..wiem ze powinnam znalezc w sobie tyle siły ile jest to możliwe. Miałam apogeum ataków w czerwcu. Wcześniej zdiagnozowano mi natręctwa i nerwicę lękową, ale z tym dało się zyc, po cieżkim roku przykrych doswiadczen powoli stawalam na nogi: podjełam prace, dalej studiowalam, zamieszkalam z facetem i wlasnie w tym momencie dostalam ataku, dac spokojnie przez miasto. Nie bede tego opisywac, bo na pewno znacie to ze swych dposwiadczen. Dopiero po tym ataku dowiedzialam sie co to takiego ataki paniki i przestalam wychodzic z domu. Szesliwie udalo mi sie skonczyc studia, czekam jedynie na termin obrony. Przestalam jednak pracowac, wyprowadzilam sie od faceta, bop ten pracowal a ja balam sie sama siedziec w domu. Cale moje zycie legło w gruzach, wszystko co myslalam, caly pozytyw jaki udalo mi sie osiagnac gdzies zniknal, zginał bez sladu. Od czerwca nie wychodze sama do miasta, nie przebywam z obcymi ludzmi. Powoli malymi kroczkami nauczylam sie sama wychodzic z psem, ze smieciami i do sklepu. Teraz pracuje w domu, marne pieniadze, ale przynajmnie czuje sie potrzebna. Dostalam jednak propozycje od szefa, by wrocic do biura, bo sobie beze mnie nie radzi. Bardzo tego chce, ale to wiaze sie z powrotem do innego miasta i zamieszkaniem z powrotem z T., co mnie bardzo cieszy. Cały czas mam w głowie jedna mysl- jak sobie poradze? Co bedzie jesli dostane ataku, c bedzie jesli nerwy nie pozwola mi pracowac, cpo bedzie jesl sie zlamie? boje sie ze po tym juz zupelnie sie zalamie i powrot do normalnego zycia bedzie wtedy o wiele trudniejszy. Jestem zrozpaczona...
Pracuję dla Ch. w domu od jakiegoś czasu. Wcześniej jak pracowałam w biurze nie było źle. Teraz się jednak tego boje. Właściwie nie wiem dlaczego brak ataków uzależniam od przebywania w pobliżu bliskiej osoby. Przeciez wiem, że oni i tak nie bedą potrafili mi pomóc. Fakt, moge złapac kogos za reke, przytulic, ale przeciez od czerwca, od ostatniego ataku nie mialam jeszcze jego nawrotów...i nie prosilam nikogo o uspokojenie mnie. Czego się wiec boje>?Boje sie najbardziej lęku przed lękiem. To mi najbardziej lezy i o tym codziennie mysle...jak długo bede sie jeszcze bała?
Mam mozliwosć powrotu do pracy i bardzo mnie to cieszy. Wroce do T. , nie bede miala skrzeczącej i wiecznie obwiniającej mnie o wszystko M. Powinnam byc wniebowzięta...i jestem, ale to cholerne ALE!!! Zaczynam autoterapie -bede sobie codziennie mówic, bo tak przeciez jest, ze dam sobie rade ze swym strachem, ze go pokonam. Nie chce jednak z nim wlaczyc, chce tylko o nim zapomniec...Głowa do góry!!!!

25 września 2006

Dzis był dobry dzien. Dzwonił Ch., pytał czy czuje sie na siłach by wrócic do biura. To dla mnie trudna decyzja, ale wiem ze musze zdecydowac sama co zrobic. Nikt mi nie moze pomoc. Za miesiac mam wrocic do pracy. Moze za trzy tygodnie. Wiem ze sie uda. Po prostu musi. W koncu to tylko nerwica:)
Czuję poprawę. Naprawdę czuję się lepiej. M. tego nie widzi i jak zwykle mnie obiwnia za to ze posprzątała "za mnie". Nie poddam się, teraz to wiem.

22 września 2006

Terapie

Zrezygnowałam z terapii...Nie wiem dlaczego, durne posunięcia robione po omacku, w furii, w złości. Nikogo nie winię, oprócz siebie. Ale wiadomo, że to byłoby i tak zbyt uciazliwe. Gdybym miała tam swoje miejksce, to pewnie nawet nie przyszlo mi to do głowy. Trudno. I tak czułam ze mi to niewiele pomoze. Mam tylko wyrzuty sumienia, bo tamta byla przynajmniej refundowana przez nfz.
Zaczelam nowa terapię. Na razie niec nie mowie. W kazdym razie ma trwac rok. raz w tygodniu z O. na dywaniku bede wywalac swoje brudy . Ma pomoc. M. mówi ze jej pomogla, choc leczy sie dopiero od maja. Zobaczymy. Jest kolejna nadzieja.
Dzis ma byc dzien relaksu, wiec o terapii ani wicej słowa. Przyjezdza po poludnoiu T. i zabiera mnie wreszcie. Milego weekendu.