26 września 2006

Cholerna nerwica

Wiem, ze należy o tym nie myślec, ze nie nalezy z tym walczyc, bo wtedy im bardziej tego nie chce, tym szybciej tego doświadczam..wiem ze powinnam znalezc w sobie tyle siły ile jest to możliwe. Miałam apogeum ataków w czerwcu. Wcześniej zdiagnozowano mi natręctwa i nerwicę lękową, ale z tym dało się zyc, po cieżkim roku przykrych doswiadczen powoli stawalam na nogi: podjełam prace, dalej studiowalam, zamieszkalam z facetem i wlasnie w tym momencie dostalam ataku, dac spokojnie przez miasto. Nie bede tego opisywac, bo na pewno znacie to ze swych dposwiadczen. Dopiero po tym ataku dowiedzialam sie co to takiego ataki paniki i przestalam wychodzic z domu. Szesliwie udalo mi sie skonczyc studia, czekam jedynie na termin obrony. Przestalam jednak pracowac, wyprowadzilam sie od faceta, bop ten pracowal a ja balam sie sama siedziec w domu. Cale moje zycie legło w gruzach, wszystko co myslalam, caly pozytyw jaki udalo mi sie osiagnac gdzies zniknal, zginał bez sladu. Od czerwca nie wychodze sama do miasta, nie przebywam z obcymi ludzmi. Powoli malymi kroczkami nauczylam sie sama wychodzic z psem, ze smieciami i do sklepu. Teraz pracuje w domu, marne pieniadze, ale przynajmnie czuje sie potrzebna. Dostalam jednak propozycje od szefa, by wrocic do biura, bo sobie beze mnie nie radzi. Bardzo tego chce, ale to wiaze sie z powrotem do innego miasta i zamieszkaniem z powrotem z T., co mnie bardzo cieszy. Cały czas mam w głowie jedna mysl- jak sobie poradze? Co bedzie jesli dostane ataku, c bedzie jesli nerwy nie pozwola mi pracowac, cpo bedzie jesl sie zlamie? boje sie ze po tym juz zupelnie sie zalamie i powrot do normalnego zycia bedzie wtedy o wiele trudniejszy. Jestem zrozpaczona...

Brak komentarzy: